Jak zwykle chodzi o coś nietypowego, nie lubię sztampowych rozwiązań, a biurko na kozłach zawsze mi się podobało. Minimalistyczny design, lekkość w odbiorze i funkcjonalność w jednym, czego chcieć więcej? Szuflad? Nie, wszystko co niezbędne i najistotniejsze do pracy, ma być w zasięgu wzroku, reszta jest zbędna.
Punktem wyjścia projektu był stary, zakurzony, drewniany blat stołu kreślarskiego, zdobiony śladami po pinezkach na i etykietkami PRL-owskich smakołyków pod płytą. Krzywy, miejscami uszkodzony, nieidealny, wymarzony pamiętnik lat 80-tych dwudziestego wieku, wykopany z szopy, MÓJ.